
Niedawno rozmawiałyśmy z
omega_privatim o książkach doczytywanych i nie. Co robicie, jeśli zaczniecie czytać książkę, a ta nie przypadnie wam do gustu? Odkładacie ją, dajecie jej kilka stron (rozdziałów) "na przekonanie", czy z poświęceniem czytacie aż do końca? Ja przyznam, że przez długi czas robiłam to ostatnie - efektem czego były (i są) książki, które mam "w czytaniu" od dobrego roku (przykład:
"13 i 1/2 życia Kapitana Niebieskiego Misia"; podobnie
"Atrament"). Jakiś czas temu natomiast przeczytałam wywiad z jednym z moich ulubionych pisarzy, który mówił, że on robi zupełnie inaczej: to znaczy, jeżeli książka go "nie chwyci", to po prostu odkłada ją, wychodząc z założenia, że książek na świecie jest zbyt dużo, żeby marnować czas na taką, która nam nie odpowiada.
A wy co w takiej sytuacji robicie?