To taki piękny dzień. Piękny dzień, pełnia lata, piękny dzień i niebieskie, bezchmurne niebo, spokojna, niemal szafirowa toń wody. To idealny dzień na wyprawę - ty, i twoi kumple, dawni marines, macie tę swoją "nurkę" - niewielką łódź podwodną, którą kupiliście za odprawy. Jesteście poszukiwaczami skarbów, odkrywcami i szczerze mówiąc, idzie wam to nadspodziewanie dobrze. Macie farta albo szósty zmysł do miejsc, w którym można natknąć się na coś ciekawego.
No i ta hobby-praca to zupełnie coś innego od przeżytych na wojnie koszmarów.
Słońce praży, łódź jest na wynurzeniu i dryfuje na razie. Jesteście rozleniwieni - może później któryś z waszej czwórki zejdzie pod wodę, ale nie teraz, jeszcze nie. Na razie wpatrujecie się w daleki, niebieskawy horyzont...
...I nagle obok waszej łodzi pojawia się coś.
Wyspa.
Jak coś tak wielkiego mogło pozostać niezauważone przez was - nie macie pojęcia. To co widzicie, jest olbrzymie, przypomina - właściwie nie wiecie co, ogromny budynek wykuty z szaro-błękitnego granitu. Widać jedynie skrawki gruntu - całość wyspy zabudowana jest właśnie tą konstrukcją, wielką... świątynią? pałacem? przypominającym trochę ziggurat. Od dołu, przez kilkadziesiąt metrów w górę widać litą skałę - gładką jak szkło powierzchnię, na której szczycie znajduje się dopiero kolejny próg i małe ozdobniki - występy, o które można zaczepić liny.
Dwóch z was natychmiast podejmuje decyzję; jeden, dla bezpieczeństwa, zostaje w łodzi; trzeci, na początku niechętny, zgadza się na mały rekonesans. Ten z was, który został na wodzie, usiłuje sprawdzić, co właściwie możecie mieć przed sobą. Ale przyrządy niczego nie pokazują; komunikacja też za bardzo nie działa. Właściwie już to powinno w was wzbudzić lęk, podejrzliwość, ale jest już za późno: gdy wchodzicie na teren świątyni, wszystko, nawet wasz kumpel, staje się jakieś takie mniej rzeczywiste. Nawet morze szumi jakoś ciszej.
To co widzicie, jest dziwaczne i piękne - choć chyba jednak bardziej dziwaczne, macie problemy, z określeniem, co właściwie macie przed oczami. Stoicie na małym dziedzińcu, zwieńczonym cokołem z posągiem - chyba konia. Gdy podchodzicie jednak bliżej, widzicie, że to "coś", nie jest koniem, bynajmniej: to raczej jakaś dziwaczna hybryda, maszkara, mająca w sobie cechy konia, jaszczurki, ośmiornicy, człowieka - i innych jeszcze stworzeń. Istoty, którymi maszkara była czy też jest, są martwe - przez kamienne boki zwierząt przeglądają kamienne kości, wnętrzności, mięśnie. Ktoś wyobraził sobie to okropieństwo i wyrzeźbił je, a następnie umieścił tutaj -
- Kamienny koń ma złote oczy.
Z dziedzińca w dwie przeciwległe strony zbiegają schody - na niższy poziom, gdzie jest chyba główna część tej konstrukcji. Jeden z was zaczyna schodzić i widzi...
Dziesiątki, setki identycznych, kanciastych ołtarzy. Ołtarzy, których środki brunatne są od krzepnącej tam od stuleci krwi.
Nagle oczy posągu-konia rojarzają się złocistym światłym. Twoi towarzysze - i ten, który patrzył na ołtarze, i ten, który stał przy posągu, giną, rozbryźnięci, zmiażdżeni przez niewidoczną siłę. Zostajesz tylko ty - ty, który jeszcze nie stanąłeś na progu budynku i który trzymasz teraz kurczowo linę. Zaczepiliście ją w najbardziej sensownym, najbardziej wygodnym dla was - odkrywców miejscu i teraz - skulony, znieruchomiały ze strachu widzisz, iż na powierzchni ściany coś błyska. To coś to blaszane znaczki - symbole noszone na mundurach przez żołnierzy w czasie Drugiej Wojny Światowej. Małe słońca, niedźwiedzie, foki, czasem kontury stanów, zdarte z ubrań i wbite tutaj. Przez kogo? w jakim celu? Ostrzeżenie? Symbol?
(Łup?)
W końcu paraliżująca panika ustępuje. Schodzisz czym prędzej do łodzi, uciekacie z kumplem z tego miejsca. Gdy odzyskujecie łączność, zawiadamiacie wszystkich - wszystko, każde możliwe siły, poruszacie niebo i ziemię...
Ale na kawałku morza, które przemierzaliście, nie ma nic - kompletnie; tylko woda i błękitny horyzont.
Minął jakiś jakiś czas. Jesteś teraz na lądzie, od tamtego dnia nie wypływałeś już w morze i nie wypłyniesz nigdy. Jesteś w środku miasta - ruchliwego, ludnego miasta, zalanego słońcem, pełnym odgłosów ulicznego ruchu, wołań, rozmów. Siedzisz w przykawiarnianym ogródku - i skryty w łagodnym cieniu małych drzewek sączysz swoją kawę. Sączysz swoją...
Nie widzisz, jak posadzka we wnętrzu kawiarenki - granitowa, gładka, solidna - zaczyna barwić się błękitem. Nagle słychać krzyki, a potem - w parę sekund później głosy nikną jak ucięte nożem, na oknach kawiarni pojawiają się czerwone bryzgi. Podnosisz oczy, zrywasz się, próbujesz uciekać...
...I to mi się, moi drodzy, właśnie dziś przyśniło.
:D
Nawiasem mówiąc, nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie tak upiornej i tak słonecznej scenerii. Wyśniła mi się nawet nazwa wyspy: ABADONNA.
Bleach fic, I has it
Aug. 5th, 2010 12:34 pmDawno już nie napisałam nic dłuższego niż parę linijek i z writer's blockiem nadal walczę.
W poniższym fiku zakładam, że Ukitake jednak zginął. A jeden z jego oficerów - Sentarou - został (już po zakończeniu walki z Aizenem) mianowany kapitanem na jego miejsce.
Tytuł: Dom, do którego się wraca
Autor: Gokuma
Rating: PG
Pairing: sugerowane Shunsui/Ukitake, jednostronne Sentarou/Ukitake i początki początków Sentarou/Shunsui
Ostrzeżenia: angst, dziwny pairing i narracja w drugiej osobie
Thx: dla osób, które były takie miłe i przeczytały ten tekst przed publikacją :)
( Dom, do ktrego... )
W poniższym fiku zakładam, że Ukitake jednak zginął. A jeden z jego oficerów - Sentarou - został (już po zakończeniu walki z Aizenem) mianowany kapitanem na jego miejsce.
Tytuł: Dom, do którego się wraca
Autor: Gokuma
Rating: PG
Pairing: sugerowane Shunsui/Ukitake, jednostronne Sentarou/Ukitake i początki początków Sentarou/Shunsui
Ostrzeżenia: angst, dziwny pairing i narracja w drugiej osobie
Thx: dla osób, które były takie miłe i przeczytały ten tekst przed publikacją :)
( Dom, do ktrego... )
Confused wolf is confused
Jul. 24th, 2010 09:41 am
...To co ja mam robić z tymi spodniami? O___o
(
![[info]](https://l-stat.livejournal.com/img/userinfo.gif)
Rudolph, with your Gokuma so bright,
Won't you guide my sleigh tonight.
Rudolph the Red-Nosed Reindeer
from the Christmas Song Generator.
*feels very bright*
*rotfls*
Pisarz to ma klawe życie...
Oct. 18th, 2009 05:52 pmNie powiem, ta wiadomość lekko mną wstrząsnęła. I pomyśleć, że dotyczy autorki, której książki wydawane są na całym świecie.... O___o
Drabl Transformerowy
Sep. 5th, 2009 07:24 pmTytuł: Porównania
Autor: Gokuma
Fandom: Transformers (kreskówka)
Postacie: Starscream. Jakim cudem po ponad 10 latach pamiętałam jego imię?
Rating: PG-15 (ze względu na nie-ludzki POV)
Trivia: Obdarzone inteligencją roboty zwane Transformerami dzielą się na dwa narody/klany/grupy: jednym są Autoboty ("ci dobrzy"). "Źli" noszą nazwę Deceptikanie (/Decepticoni). Przywódcą "złych" jest Megatron; jego przybocznym, takim Transformerowskim Ginem, jest właśnie Starscream
Porównania
"... I to mają być nasi pierwsi konstruktorzy?!" dziwi się Starscream, oglądając schwytanego parę godzin temu przedstawiciela gatunku homo sapiens. Mężczyzna leży na jego dłoni - nie większy od kciuka, całkowicie bezradny i wyczerpany już sprzeciwem. Starscream musi się starać, by słyszeć ludzkie krzyki - głosy mieszkańców tej planety są zbyt ciche, nie dobiegają do jego uszu, jeśli nie zostały wcześniej wzmocnione jakimś urządzeniem. Człowiek - zauważył już Decepticon - nic nie znaczy bez swoich mechanizmów, jest tylko grudką mięśni i wody, z mocą obliczeniową słabszą niż jakikolwiek komputer. Prawie nic nie waży - Starscream podrzuca parę razy swojego więźnia w dłoni; mężczyzna nie reaguje, zmęczony i oszołomiony, być może nieprzytomny. To ciało jest tak lekkie i podatne na zniszczenia, że robot zastanawia się, jak ludzkość w ogóle przetrwała do momentu, gdy zaczęto tworzyć maszyny.
"Zwiad!" odzywa się nagle przekaźnik, wyrywając Starscreama z rozmyślań. Robot potakuje bezwiednie, słysząc głos Megatrona, swego jedynego - odkąd pamięta - przywódcy. Powoli podnosi się z klęczek: autostrada zbudowana pośród piasków nie jest zbyt pewnym podłożem, ale to drobiazg, przeszkoda, która bez trudu da się pokonać. W myślach Starscreama wyświetlają się już wysłane przez Megatrona koordynaty, kierujące w miejsce, gdzie mogą - jeśli naprawdę są tak głupi - kryć się Autoboty.
"Obrońcy ludzi" prycha drwiąco Starscream i wyrzuca na asfalt nieruchomą, bezwartościową zabawkę.
Autor: Gokuma
Fandom: Transformers (kreskówka)
Postacie: Starscream. Jakim cudem po ponad 10 latach pamiętałam jego imię?
Rating: PG-15 (ze względu na nie-ludzki POV)
Trivia: Obdarzone inteligencją roboty zwane Transformerami dzielą się na dwa narody/klany/grupy: jednym są Autoboty ("ci dobrzy"). "Źli" noszą nazwę Deceptikanie (/Decepticoni). Przywódcą "złych" jest Megatron; jego przybocznym, takim Transformerowskim Ginem, jest właśnie Starscream
Porównania
"... I to mają być nasi pierwsi konstruktorzy?!" dziwi się Starscream, oglądając schwytanego parę godzin temu przedstawiciela gatunku homo sapiens. Mężczyzna leży na jego dłoni - nie większy od kciuka, całkowicie bezradny i wyczerpany już sprzeciwem. Starscream musi się starać, by słyszeć ludzkie krzyki - głosy mieszkańców tej planety są zbyt ciche, nie dobiegają do jego uszu, jeśli nie zostały wcześniej wzmocnione jakimś urządzeniem. Człowiek - zauważył już Decepticon - nic nie znaczy bez swoich mechanizmów, jest tylko grudką mięśni i wody, z mocą obliczeniową słabszą niż jakikolwiek komputer. Prawie nic nie waży - Starscream podrzuca parę razy swojego więźnia w dłoni; mężczyzna nie reaguje, zmęczony i oszołomiony, być może nieprzytomny. To ciało jest tak lekkie i podatne na zniszczenia, że robot zastanawia się, jak ludzkość w ogóle przetrwała do momentu, gdy zaczęto tworzyć maszyny.
"Zwiad!" odzywa się nagle przekaźnik, wyrywając Starscreama z rozmyślań. Robot potakuje bezwiednie, słysząc głos Megatrona, swego jedynego - odkąd pamięta - przywódcy. Powoli podnosi się z klęczek: autostrada zbudowana pośród piasków nie jest zbyt pewnym podłożem, ale to drobiazg, przeszkoda, która bez trudu da się pokonać. W myślach Starscreama wyświetlają się już wysłane przez Megatrona koordynaty, kierujące w miejsce, gdzie mogą - jeśli naprawdę są tak głupi - kryć się Autoboty.
"Obrońcy ludzi" prycha drwiąco Starscream i wyrzuca na asfalt nieruchomą, bezwartościową zabawkę.
Quote of the Day
Apr. 11th, 2009 09:23 amBecause it's funny. And I've never heard it before:
"You see, wire telegraph is a kind of a very, very long cat. You pull his tail in New York and his head is meowing in Los Angeles. Do you understand this? And radio operates exactly the same way: you send signals here, they receive them there. The only difference is that there is no cat."
- Albert Einstein
Best Tetris player (omg O___o)
Apr. 8th, 2009 09:32 pmTen filmik zadziwia mnie za każdym razem, gdy go widzę. Najlepiej robi się koło trzeciej minuty.
...Zastanawiam się, czym ten facet zajmuje się na co dzień...
TEH BEST APRIL FOOLS IDEA EVAR
Apr. 1st, 2009 09:08 amNa ogół nie lubię pierwszego kwietnia i idea Prima Aprilisu jakoś nigdy do mnie nie przemawiała. życie jest zbyt dziwaczne i może w nim się zdarzyć praktycznie wszystko - a w to, że wygrałam milion dolarów po prostu nie uwierzę. Ale założyciele community
little_details wpadli na świetny pomysł świętowania Prima Aprilisu - a wygląda on tak:

Oczywiście użytkownicy community wykazali się refleksem i niedługo potem doczekaliśmy się takiego posta:
( PICCHUR )
Bardzo fajny pomysł. More to come, na pewno... :)
BTW - Hanatarou z "Bleacha" ma dzisiaj urodziny. Jakoś bardzo to do niego pasuje...
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-community.gif)
Oczywiście użytkownicy community wykazali się refleksem i niedługo potem doczekaliśmy się takiego posta:
( PICCHUR )
Bardzo fajny pomysł. More to come, na pewno... :)
BTW - Hanatarou z "Bleacha" ma dzisiaj urodziny. Jakoś bardzo to do niego pasuje...
Chyba urządzę konkurs
Jan. 9th, 2009 05:49 pm...Bo udało mi się dokonać dzisiaj czegoś wyjątkowego. Dokładniej: przecięłam sobie rękę (*wilk oplasterkowany*)... serem. Pytanie konkursowe jest więc w związku z tym proste: jak można dokonać czegoś takiego? Autorów najbardziej zbliżonego do prawdy i najciekawszego pomysłu nagrodzę... nagrodzę, powiedzmy ikonką, wedle życzenia :)