Imagine

Feb. 25th, 2011 08:04 pm
gokuma: (naruciak)
[personal profile] gokuma

To taki piękny dzień. Piękny dzień, pełnia lata, piękny dzień i niebieskie, bezchmurne niebo, spokojna, niemal szafirowa toń wody. To idealny dzień na wyprawę - ty, i twoi kumple, dawni marines, macie tę swoją "nurkę" - niewielką łódź podwodną, którą kupiliście za odprawy. Jesteście poszukiwaczami skarbów, odkrywcami i szczerze mówiąc, idzie wam to nadspodziewanie dobrze. Macie farta albo szósty zmysł do miejsc, w którym można natknąć się na coś ciekawego.
No i ta hobby-praca to zupełnie coś innego od przeżytych na wojnie koszmarów.

Słońce praży, łódź jest na wynurzeniu i dryfuje na razie. Jesteście rozleniwieni - może później któryś z waszej czwórki zejdzie pod wodę, ale nie teraz, jeszcze nie. Na razie wpatrujecie się w daleki, niebieskawy horyzont...
...I nagle obok waszej łodzi pojawia się coś.

Wyspa.

Jak coś tak wielkiego mogło pozostać niezauważone przez was - nie macie pojęcia. To co widzicie, jest olbrzymie, przypomina - właściwie nie wiecie co, ogromny budynek wykuty z szaro-błękitnego granitu. Widać jedynie skrawki gruntu - całość wyspy zabudowana jest właśnie tą konstrukcją, wielką... świątynią? pałacem? przypominającym trochę ziggurat. Od dołu, przez kilkadziesiąt metrów w górę widać litą skałę - gładką jak szkło powierzchnię, na której szczycie znajduje się dopiero kolejny próg i małe ozdobniki - występy, o które można zaczepić liny.
Dwóch z was natychmiast podejmuje decyzję; jeden, dla bezpieczeństwa, zostaje w łodzi; trzeci, na początku niechętny, zgadza się na mały rekonesans. Ten z was, który został na wodzie, usiłuje sprawdzić, co właściwie możecie mieć przed sobą. Ale przyrządy niczego nie pokazują; komunikacja też za bardzo nie działa. Właściwie już to powinno w was wzbudzić lęk, podejrzliwość, ale jest już za późno: gdy wchodzicie na teren świątyni, wszystko, nawet wasz kumpel, staje się jakieś takie mniej rzeczywiste. Nawet morze szumi jakoś ciszej.
To co widzicie, jest dziwaczne i piękne - choć chyba jednak bardziej dziwaczne, macie problemy, z określeniem, co właściwie macie przed oczami. Stoicie na małym dziedzińcu, zwieńczonym cokołem z posągiem - chyba konia. Gdy podchodzicie jednak bliżej, widzicie, że to "coś", nie jest koniem, bynajmniej: to raczej jakaś dziwaczna hybryda, maszkara, mająca w sobie cechy konia, jaszczurki, ośmiornicy, człowieka - i innych jeszcze stworzeń. Istoty, którymi maszkara była czy też jest, są martwe - przez kamienne boki zwierząt przeglądają kamienne kości, wnętrzności, mięśnie. Ktoś wyobraził sobie to okropieństwo i wyrzeźbił je, a następnie umieścił tutaj -

- Kamienny koń ma złote oczy.

Z dziedzińca w dwie przeciwległe strony zbiegają schody - na niższy poziom, gdzie jest chyba główna część tej konstrukcji. Jeden z was zaczyna schodzić i widzi...
Dziesiątki, setki identycznych, kanciastych ołtarzy. Ołtarzy, których środki brunatne są od krzepnącej tam od stuleci krwi.
Nagle oczy posągu-konia rojarzają się złocistym światłym. Twoi towarzysze - i ten, który patrzył na ołtarze, i ten, który stał przy posągu, giną, rozbryźnięci, zmiażdżeni przez niewidoczną siłę. Zostajesz tylko ty - ty, który jeszcze nie stanąłeś na progu budynku i który trzymasz teraz kurczowo linę. Zaczepiliście ją w najbardziej sensownym, najbardziej wygodnym dla was - odkrywców miejscu i teraz - skulony, znieruchomiały ze strachu widzisz, iż na powierzchni ściany coś błyska. To coś to blaszane znaczki - symbole noszone na mundurach przez żołnierzy w czasie Drugiej Wojny Światowej. Małe słońca, niedźwiedzie, foki, czasem kontury stanów, zdarte z ubrań i wbite tutaj. Przez kogo? w jakim celu? Ostrzeżenie? Symbol?
(Łup?)

W końcu paraliżująca panika ustępuje. Schodzisz czym prędzej do łodzi, uciekacie z kumplem z tego miejsca. Gdy odzyskujecie łączność, zawiadamiacie wszystkich - wszystko, każde możliwe siły, poruszacie niebo i ziemię...
Ale na kawałku morza, które przemierzaliście, nie ma nic - kompletnie; tylko woda i błękitny horyzont.


Minął jakiś jakiś czas. Jesteś teraz na lądzie, od tamtego dnia nie wypływałeś już w morze i nie wypłyniesz nigdy. Jesteś w środku miasta - ruchliwego, ludnego miasta, zalanego słońcem, pełnym odgłosów ulicznego ruchu, wołań, rozmów. Siedzisz w przykawiarnianym ogródku - i skryty w łagodnym cieniu małych drzewek sączysz swoją kawę. Sączysz swoją...
Nie widzisz, jak posadzka we wnętrzu kawiarenki - granitowa, gładka, solidna - zaczyna barwić się błękitem. Nagle słychać krzyki, a potem - w parę sekund później głosy nikną jak ucięte nożem, na oknach kawiarni pojawiają się czerwone bryzgi. Podnosisz oczy, zrywasz się, próbujesz uciekać...




...I to mi się, moi drodzy, właśnie dziś przyśniło.
:D
Nawiasem mówiąc, nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie tak upiornej i tak słonecznej scenerii. Wyśniła mi się nawet nazwa wyspy: ABADONNA.

 

Date: 2011-02-26 11:59 pm (UTC)
From: [identity profile] gokuma.livejournal.com
To był bardzo fajny, niekonwencjonalny horror. Super to wszystko wyglądało (ja horrorów nie lubię, ale po przebudzeniu byłam pełna podziwu dla swojego umysłu, że umiał wygenerować takie coś...

Profile

gokuma: (Default)
gokuma

October 2022

S M T W T F S
      1
2345678
9 101112131415
16171819202122
23242526272829
3031     

Most Popular Tags

Style Credit

Expand Cut Tags

No cut tags
Page generated Jun. 13th, 2025 01:36 pm
Powered by Dreamwidth Studios