No, wreszcie mogę trochę odetchnąć i przestać poświęcać każdy moment na piłowanie deadline'u. Przez cały dzisiejszy dzień (i w miarę możliwości, dni następne), postaram się nie zajmować niczym.
Temat odpoczynku skojarzył mi się z jedną cechą, z której niedawno dopiero zdałam sobie sprawę: kiedy śpię/drzemię/odpoczywam, muszę być w coś zawinięta i czymś przykryta. Temperatura nieistotna - może być, jak teraz straszny upał. Po prostu wraz z jej wzrastaniem, kolejne okrycia cienieją (w tej chwili jestem na etapie prześcieradła).
A'propos koców i innych,
![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
Wczorajsze odcinki "Heroesów" podobały mi się. Tylko nie wiem czemu, ale wątek cheerlederki strasznie kojarzy mi się z Buffy.
Refleksja podwórkowa: to, co mój pies wyczynia, kiedy pojawiają się śmieciarze, jest trudne do opisania (i zrozumienia). Od razu przypomina mi się Dickowy "Roog"*
*Swoją drogą, to Dick udowadniał również, że to, że "dog" to, czytając wspak, "god", ma głębokie znaczenie. Choć mój stwór na żadną postać boską nie wygląda.
Wiadomość dnia (i ogólnie, pory upalnej): MAM WIATRACZEK!
***
Obejrzałam "Czekoladę". I teraz nosi mnie, żeby zjeść coś słodkiego (a nie mam).
No i znowu przypomniała mi się ta stara historia o rycerzu i arystokracie. To chyba coś z porą roku, bo zawsze mniej więcej w czerwcu zaczyna mi ta historia wracać (od czterech lat jakichś).
Może w końcu ją napiszę. Tego fika, który mam obecnie "na warsztacie", wymyśliłam jakieś trzy latka temu. I w końcu mnie tknęło: "Dobra, zaczynam pisać".