gokuma: (karuzela)
[personal profile] gokuma
Napisany po wczorajszej rozmowie z An-Nah. I przeczytaniu jej fika. Oraz myśli "a co by było, gdyby w tą scenę wplątać kogoś innego..?"

 
Tytuł: Pomiędzy
Autor: Gokuma
Fandom: Bleach + House
Paring: ShunUki
Rating: PG-13
Ostrzeżenia: crossover, schmoopiness
Spoilery: do rozdziału #364 mangi
Dedykowane: An-Nah
 

Pomiędzy



Wie, że nie powinien tyle pić - zwłaszcza w czasie upału.

- Idioci - warczy nie wiadomo pod czyim adresem, rozglądając się po okolicy. Nie pamięta, skąd się tu wziął, w tym dziwnym, pustym mieście, wyglądającym jak strefa wojny. Gdzieś w oddali rozlega się huk eksplozji lub strzałów. A może to tylko efekty dźwiękowe sprokurowane przez mieszaninę drinka z dwiema tabletkami Vicodinu.
     Właściwie nie ma ochoty ruszać się z miejsca - ale cholerna przysięga Hipokratesa nie pozwala mu siedzieć bezczynnie.
- Idioci - mruczy znowu, podnosząc się - nieco chybotliwie - i ruszając w stronę widocznego paręnaście metrów od niego kształtu. Kształtu, który jest niewątpliwie człowiekiem i który z pewnością ma problemy. Choć dla niektórych rana na środku klatki piersiowej byłaby pewnie rodzajem rozwiązania.
Człowiek - młody, ale białowłosy mężczyzna - nadal żyje, choć nie wiadomo właściwie jakim cudem. Rozpaczliwie łapie powietrze; przez ranę w jego ciele widać znajdującą się pod spodem skałę. Przez chwilę - ułamek sekundy - Gregory House ma wrażenie, że widzi wokół urazu porozrywane, świecące nitki. Ale widok zaraz znika i pozostaje tylko krwawy bałagan, z którym nie ma za bardzo co zrobić.
    W tym momencie nagle słychać świst powietrza i obok rannego pojawia się drugi mężczyzna. Ten zdaje się w ogóle nie zauważać House'a, tylko mówi coś (po japońsku?) i próbuje podnieść znajomka z ziemi (idiota!). Wokół nowoprzybyłego też unoszą się półprzezroczyste i prawie niewidoczne nitki. W odróżnieniu jednak od tamtych wokół rany te robią wrażenie kompletnych, nieuszkodzonych w żadnym stopniu.
- Nie rusz go - mówi House i przyklęka przy rannym; drugi mężczyzna mówi coś niezrozumiałego, ale zdaje się, że rozumie usłyszane polecenie. W jego oczach, ruchach, Gregory widzi coś, co widział już milion razy - zupełne oszołomienie, szok, niemożność pojęcia przeżywanej właśnie sytuacji.
- Macie w tym gruzowisku jakąś służbę medyczną? - pyta House, rozglądając się wokół szybko. Daleko, dobre parę kilometrów na wschód widać jakieś postaci. Wydaje się jednak, że są bardziej skupione na kaleczeniu siebie nawzajem niż spieszeniu komuś z pomocą.  - ...Jeśli masz mu coś do powiedzenia, powiedz, bo nie daję mu więcej niż pięć minut.
Mężczyzna znów mamrocze coś niezrozumiałego i nachyla się nad umierającym. Białowłosy kaszle okropnie, to zamyka, to otwiera oczy. House wzrusza ramionami i odsuwa się, nie widząc już nic, co mógłby tu zrobić.
Ale nagle dostrzega coś, co sprawia, że otrząsa się z wywołanego alkoholem otępienia:
- Bliżej! - krzyczy raptem, zrywając się na równe nogi. - Dotknij rany! - ponagla, wytężając wzrok, by znów ujrzeć wąziutkie nitki, które zdają się pojawiać i znikać. Z jakiegoś powodu te "zdrowe" - od klęczącego mężczyzny - zaczynają się nagle wydłużać. I splatać z marnymi resztkami widniejącymi przy ciele drugiego. - Dalej! - syczy House, bezceremonialnie chwytając dłoń swego oszołomionego towarzysza. Przyciska ją pospiesznie do krwawiącego wciąż (jakim cudem?) urazu. Zetlałe "nitki" zaczynają się unosić; w niektórych - tych połączonych ze zdrowymi - pojawia się złotawe światło.
- Jedi albo inne cholerstwo - mruczy, wpatrując się nieruchomo, w miejsce urazu. Nici łączą się wciąż i wciąż, a leżący mężczyzna zdaje się odzyskiwać oddech. Dopiero teraz House dostrzega, że - jeszcze cieńsze - linie otaczają zarówno rannego, jak i jego kolegę.
- Niech moc będzie... i takie tam - mamrocze, nie sprzeciwiając się już, gdy klęczący mężczyzna unosi swojego towarzysza i obejmuje. House patrzy, jak rana na plecach - widoczna przez strzępy rozerwanego płaszcza - zasklepia się i goi w oczach.
- Trochę samodzielności - mówi i nagle słyszy stukot. Budzi się - na swym własnym balkonie.
- ...Już nigdy oglądania "Glee" po pijanemu - obiecuje sobie, potrząsając głową i sięgając po leżącą na podłodze butelkę. Podnosi się i wchodzi do środka mieszkania. Zdejmuje przepoconą koszulę i idzie do łazienki.
- Jedi - mruczy jeszcze, dotykając czołem chłodnego szkła w kabinie prysznica.

Mankiet porzuconej w salonie koszuli brudny jest od krwi.



This account has disabled anonymous posting.
If you don't have an account you can create one now.
HTML doesn't work in the subject.
More info about formatting

Profile

gokuma: (Default)
gokuma

October 2022

S M T W T F S
      1
2345678
9 101112131415
16171819202122
23242526272829
3031     

Most Popular Tags

Style Credit

Expand Cut Tags

No cut tags
Page generated Jun. 27th, 2025 04:51 pm
Powered by Dreamwidth Studios