gokuma: (Default)
gokuma ([personal profile] gokuma) wrote2009-08-25 07:40 pm

Sandbox fic

...Ponieważ [livejournal.com profile] marianek  dusi mnie o jego zapostowanie XD W myśl naszego storyline'u, Kuchiki Byakuya przed urodzeniem drugiego dziecka mieszkał jakiś czas w domu Kurosakich. Tekst odwołuje się właśnie do tego motywu.

Autor: Gokuma
Tytuł: Trzecia
Pairing/postacie: Byakuya, Isshin, Ichigo, sugerowane Byakuya/Renji (a jakże)
Rating: PG
Ostrzeżenia: mpreg
A/N: Motyw końcowy zainspirowała [profile] bosska_ak :)




                                                                                                       Trzecia






          Gdyby tylko mógł spać – ale sen nie nadchodzi, rozpraszany falami tępego bólu. „Renji” mówi Byakuya i powtarza to imię jak mantrę, która może pomóc – i pomaga, lecz na bardzo krótko. Nie powinien już brać więcej lekarstw; zresztą, stara się ich nie brać w ogóle, podobnie jak przy Hikaru. Teraz jednak ból atakuje mocniej, a Renji....

...Renji jest daleko.

         W ciągu dnia nie czuje tego tak bardzo – mnóstwo rzeczy odwraca jego uwagę, w domu Kurosakich zawsze coś się dzieje. Przez ostatni miesiąc widział więcej śmiertelników niż przez całe życie i nie przeszkadza mu to aż tak, jak wcześniej sądził. Dzień i słońce są dobre, ale w nocy ujawniają się różne lęki, do których nie chce się przyznać. I nie zamierza mówić o nich nikomu – poza tym małym stworzeniem, które jest w nim, i któremu wyraźnie jest za ciasno w tym niezbyt nadającym się do noszenia dzieci ciele.

        Byakuya zapala lampę – nie zamierza całej nocy spędzić w ciemności, kuląc się z bólu – i wstaje, narzucając ciepłą yukatę. Otwiera drzwi; jego kroki są bezgłośne, gdy wędruje po cichym, pogrążonym we śnie domu, domu cztery godziny od świtu. Jakiś czas wpatruje się w widok za oknem – a potem schodzi do kuchni. Starając się nie zabrzęczeć naczyniami, przygotowuje herbatę i ciepłymi od pary dłońmi masuje obolały brzuch.
- Trzeba było mnie obudzić, Kuchiki - słyszy od progu, ale nie podnosi głowy. Trudno mu zachować dumę, ale nie będzie się zniżał do...
- ...Jestem lekarzem, wiesz? – mówi Isshin Kurosaki, tonem, w którym brzmi i wyrzut, i ciche zrozumienie: to dziwna sytuacja, dziwaczna dla ich obu, choć to Kuchiki jest na cudzym terenie.

I potrzebuje pomocy.

- Powinieneś spać – stwierdza Isshin i podchodzi bliżej. Dwa kroki. W każdym innym momencie życia Byakuya ukarałby surowo kogoś, kto ośmielił się naruszyć jego prywatną przestrzeń. Ale nie w tej chwili. Przestrzeń, na której jest i tak należy zresztą do Kurosakiego.
- Chodź – mówi gospodarz domu i robi ruch, jakby zamierzał pomóc Byakuyi w dotarciu z powrotem do pokoju. Arystokrata ignoruje ten gest i wychodzi sam, choć już za moment nogi uginają się pod nim niebezpiecznie. Nagłe ruszanie z miejsca jest głupim pomysłem, jeśli twoje ciało jest obolałe i zużywa większość energii na coś innego niż prozaiczne utrzymywanie balansu. Byakuya przygryza wargę; idzie dalej, pilnowany przez Kurosakiego, który podąża za nim, uważając na każdy jego krok. Schody zdają się teraz o wiele większym wyzwaniem niż jeszcze dwa tygodnie temu i Kuchiki stawia stopy ostrożnie, trzymając się poręczy. Cały czas czuje na sobie spojrzenie pełne troski – i to spojrzenie irytuje go niezmiernie, gdyż nikt prócz jednej może osoby nie ma prawa patrzeć na niego w ten sposób. I nawet ta osoba powinna skończyć z tym po upływie dziewięciu miesięcy – ponieważ nikt nie będzie traktował głowy rodu Kuchikich z góry.
- Kapitanie - słyszy obok siebie (ból znowu promieniuje, we wszystkie strony). - ...Może wystarczy?
Nie odpowiada, rzecz jasna, ale pozwala się poprowadzić. I położyć na łóżku.

Senbonzakura brzęczy wściekle, gdy dłoń zbliża się do jego brzucha.
– Spokojnie – mówi Isshin, oglądając się na leżący na stoliku miecz. – Potniesz mnie na kawałki później.
Palce nie dotykają yukaty, lecz zatrzymują się tuż nad nią. Byakuya czuje gromadzące się tuż przy nim reiatsu.
- Byłem przy tym trzy razy, wierz mi lub nie – mruczy Isshin i ostrożnie uwalnia swoją energię. Ciepłe, lekkie fale nie wnikają w głąb ciała, lecz osiadają na nim, jak smugi waty lub ogrzanego trochę materiału.

Byakuya zamyka oczy.

Ból oddala się, łagodnieje, w końcu kompletnie zanika. Dziecko też czuje się lepiej – i przestaje protestować przeciw trzymaniu go w tak ciasnym, niewygodnym miejscu.
- Do usług, Kuchiki – mówi Isshin, lecz Byakuya nie uchyla powiek. Po pięciu minutach zasypia.

Kwadrans potem ziewający i klnący na czym świat stoi Ichigo zdejmuje z ognia zwęglony zupełnie czajnik.

[identity profile] marianek.livejournal.com 2009-08-25 06:36 pm (UTC)(link)
Duszę również o pisanie więcej takich długich fików ^^
Śliczne ci to wyszło, Byaku i jego tęsknota za Renjim jest rozczulająca *______* Szkoda, że tak rzadko piszesz o Byakuyi i Renjim...

[identity profile] gokuma.livejournal.com 2009-08-27 01:30 pm (UTC)(link)
Bo charakter tych panów jest zbyt różny od mojego i trudno mi się trochę w nich wczuć. Dlatego ByaRenów piszę generalnie bardzo mało...
ext_62835: icon by otaku3chan ([Bleach]- Gin)

[identity profile] marinliliz.livejournal.com 2009-08-25 06:36 pm (UTC)(link)
BUH!:/ Is in Polish. i wants translation now.^___^

[identity profile] gokuma.livejournal.com 2009-08-27 01:29 pm (UTC)(link)
It'a bit longer than my usual ficlet but I'll try :)

As for the place of this story in our Sandbox universe it happens before Kaoru's birth, in Kurosaki's house. Byakuya's second pregnancy was more difficult than the first one (because his body tried to reject it), so in its seventh month he moved in the Kurosaki Isshin's house, because apart from Unohana (and Mayuri, but you wouldn't like Mayuri to examine your unborn child) he's one of the best shinigamis who also have some medical knowledge and skills.
But of course, even after moving into this house Byakuya is too proud to ask for comfort and help and one night he can't sleep because of pain and loneliness and wanders around Isshin's house...
(deleted comment)

[identity profile] gokuma.livejournal.com 2009-08-27 01:32 pm (UTC)(link)
*węszy rzeczy leżące na ołtarzyku* Mmm, naleśniki ze szpinakiem! *beams*

Widzisz, z tym czajnikiem to wcale nie była twoja wina. To Kuchiki ci spalił... ;)