Drabl ogniowy
Autor: Gokuma
Tytuł: Ognik
Rating: G
Pairing: trudno tu mówić o jakimś, choć przy bardzo mocnych slash goggles można tu widzieć jakieś zaniedbane, ciche Smolipaluch/Mortimer
A/N: Za każdym razem, gdy Mortimer "przywołuje" kogoś ze świata książek, ktoś z realnego świata zostaje wciągnięty w tamten wymiar. Podczas jednej z takich "wymian", wiele lat temu, tej samej nocy, gdy pojawił się Smolipaluch, zniknęła żona Mortimera - Theresa
A/N2: Wreszcie coś skończyłam! Yay! ^^
Edited: 07.12.07 (23:40)
Ognik
Jest jak powracający wciąż wyrzut sumienia.
Mortimer nie ma siły nie wpuścić go do domu – zwłaszcza, gdy zjawia w kiepską pogodę, jesienią lub zimą, zawsze pod wieczór. Mo nie ma pojęcia, czym Smolipaluch zajmuje się w ciągu lata – ale na pewno wtedy łatwiej jest dostać schronienie, łatwiej znaleźć zajęcie. W jesienne i zimowe miesiące trudno o pracę dla żonglera – i Smolipaluch nieodmiennie zjawia się w końcu na jego progu.
Wprowadza zamęt w życie Mortimera – w ten mały, z wysiłkiem odzyskany spokój. Psuje codzienną rutynę – lecz Mo nie umie się na niego gniewać, ani mu odmówić. Żongler nie ma zbyt wiele bagażu – gdy wchodzi do gościnnego pokoju, wiesza na krześle kurtkę i kładzie na podłodze plecak; to wszystko.
Po kilku latach ma własny koc, a w kuchni – swój kubek.
Na szczęscie Mortimer nie zna wielu osób – nikogo, komu trzeba by tłumaczyć, co robi w jego domu ów dziwny, niepasujący do tego świata mężczyzna. Po kilku dniach jego obecność staje się oczywista - i Mo nigdy nie pyta, czy tym razem zostanie długo. Niewypowiedziane zawieszenie broni – pytań – trwa między nimi przez parę tygodni; choć sama obecność Smolipalucha mówi, woła, szepcze: „Chcę wrócić, chcę wrócić! Kiedy mnie odeślesz?!”
Nie ma odpowiedzi. Wieczorami, w późnojesienne miesiące siedzą razem – Mo, pochylony zwykle nad reperowaną właśnie książką, Smolipaluch – bawiący się ze swą kuną lub wpatrzony w płonący w kominku ogień.
Z biegiem czasu Mo nabiera odwagi, by wreszcie coś powiedzieć – ale wtedy Smolipaluch odchodzi, zostawiając go znów samego, ze swoim bólem.
Aż do kolejnej jesieni.
I jak?