Drabl aniołowo-diabelski
Jun. 7th, 2008 12:22 am![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
...Czyli znów o Crowleyu i Azirafalu. Tym razem w nieco innej konwencji.
Która mogła ale wcale nie musiała się udać...
„Mogło go nie być” – takie małe zdanie zalęgło się w głowie Azirafala po Niemal-Apokalipsie. „Mogło go nie być” – nie odstępowało anioła na krok, chodziło za nim, chwytało za brzeg rękawa, siadało na oparciu fotela.
„Mogło go nie być” zamieszkało na półkach z książkami, jawiło się na każdej otwartej stronie. „Mogło...” wplotło się w wełnę jesiennego płaszcza, wyglądało z trzcin nad brzegiem stawu, szeleściło w stosach suchych liści.
Crowley nie zauważył zdania, oczywiście. Nadal wypełniał swoją diabelską rolę, kusił i zwodził, a w wolnych chwilach odwiedzał Azirafala; który był, przynajmniej teoretycznie rzecz biorąc, jego śmiertelnym wrogiem.
Anioł jednak, tymczasem, stał się przeciwnikiem teorii. Diabeł gratulował sobie swojej przemyślności i niezwykłej siły perswazji, kiedy Azirafal wyciągnął dłoń, żeby dotknąć jego skrzydeł. Ukrytych, gdyż diabły nie są dumne ze swoich skrzydeł. Te zaś trudno się mieszczą pod dachem bentleya.
Był jesienny wieczór, krople deszczu uderzały o ściany i szyby, światła zostały zgaszone jakiś czas temu. Crowley głaskał ramię swojego anioła, który, nadal zdenerwowany i czujny, markował sen, skulony tuż obok, z głową na białej i sztywnej od krochmalu poduszce. Coś roiło się w tej głowie; Crowley spojrzał na twarz Azirafala. Jak wszystkie diabły, doskonale widział w ciemnościach.
- Mogło cię nie być – usłyszał w końcu ciche; małe zdanie zjawiło się między nimi i przycupnęło na wezgłowiu łóżka.
- Tak – powiedział i dotknął twarzy Azirafala. – Ale Plan był widać inny.
(*anxious wolf is anxious*)
Która mogła ale wcale nie musiała się udać...
Początek
„Mogło go nie być” – takie małe zdanie zalęgło się w głowie Azirafala po Niemal-Apokalipsie. „Mogło go nie być” – nie odstępowało anioła na krok, chodziło za nim, chwytało za brzeg rękawa, siadało na oparciu fotela.
„Mogło go nie być” zamieszkało na półkach z książkami, jawiło się na każdej otwartej stronie. „Mogło...” wplotło się w wełnę jesiennego płaszcza, wyglądało z trzcin nad brzegiem stawu, szeleściło w stosach suchych liści.
Crowley nie zauważył zdania, oczywiście. Nadal wypełniał swoją diabelską rolę, kusił i zwodził, a w wolnych chwilach odwiedzał Azirafala; który był, przynajmniej teoretycznie rzecz biorąc, jego śmiertelnym wrogiem.
Anioł jednak, tymczasem, stał się przeciwnikiem teorii. Diabeł gratulował sobie swojej przemyślności i niezwykłej siły perswazji, kiedy Azirafal wyciągnął dłoń, żeby dotknąć jego skrzydeł. Ukrytych, gdyż diabły nie są dumne ze swoich skrzydeł. Te zaś trudno się mieszczą pod dachem bentleya.
Był jesienny wieczór, krople deszczu uderzały o ściany i szyby, światła zostały zgaszone jakiś czas temu. Crowley głaskał ramię swojego anioła, który, nadal zdenerwowany i czujny, markował sen, skulony tuż obok, z głową na białej i sztywnej od krochmalu poduszce. Coś roiło się w tej głowie; Crowley spojrzał na twarz Azirafala. Jak wszystkie diabły, doskonale widział w ciemnościach.
- Mogło cię nie być – usłyszał w końcu ciche; małe zdanie zjawiło się między nimi i przycupnęło na wezgłowiu łóżka.
- Tak – powiedział i dotknął twarzy Azirafala. – Ale Plan był widać inny.
(*anxious wolf is anxious*)