gokuma: (radosny)
gokuma ([personal profile] gokuma) wrote2007-05-18 02:43 pm
Entry tags:

Hirołs

Skończyło się pracą po nocach i dzisiejszym niedospaniem, ale warto było.

Serial "Heroes" ("Herosi"), którego pierwszy i drugi odcinek pokazała wczoraj polska telewizja jest serialem naprawdę świetnym i przykuwającym uwagę. Zwłaszcza co do tego drugiego... - przyznam, że zapomniałam o emisji pierwszego odcinka i włączyłam, żeby sprawdzić "o czym to jest" gdzieś dopiero koło 30. minuty. Włączyłam... i wciągnęło mnie zaraz, obejrzałam dwa odcinki jednym tchem, nie zwracając uwagi na wszelkie niesprzyjające okoliczności (pracującą drukarkę, szczekającego zawzięcie psa i pytającą o coś mamę). Strasznie żałuję, że TVP nie pokazuje kiedyś powtórki odcinków (bardzo bym chciała obejrzeć ten pierwszy cały), ale już z zainteresowaniem czekam na następny.

No i "Super Hiro" jest naprawdę świetny XDD


---
To-buy-list:

"Zagubieni w Tokio" Marcina Bruczkowskiego   \/
"Historia świata w sześciu szklankach" Toma Standage'a

I co tam mi jeszcze do głowy wpadnie...

[identity profile] viatoris.livejournal.com 2007-05-18 06:15 pm (UTC)(link)
Nie zgodze się, że "obyczajowka" jest zasługą X-menów, których owa różnorodność bieliźniano-mocowo-filozoficzno-religijno (call whatever you want) zgubiła.
Na X menach się wychowałem, miałem swego czasu szafkę tych komiksów, specjalną, której dotykać mogły jedynie osoby nieliczne :P i uniwersum skierowane było na organizację mutantów, na te instytucje co je w różne kostiumy wbijała i kazała o przeznaczeniu rozprawiać. I tutaj obyczajówka sie zagubiała, nawet gdyby moce bohaterom zabrać.
Dla mnie zawsze najlepsi byli X Men po godzinach pracy, chociaż i tam wchodziła im instytucja... Herosi mają plusa za brak instytucji, ale sygnał że się organizują jest obecny wyraźnie. Nic wiecej nie mówie, bo mam ten serial na płytach i nie chce psuć oglądaczom odbioru :)

Ja mam jak Koralgol; obejrzałem Heroes w rpzerwie miedzy pisaniem a pożeraniem kolejnej torby cukierków kofeinowych. I lubie tego rodzaju opowieści, i gdyby nie nośnik organizacyjno-koprporacyjny oraz smrodek dydaktyczno-edukacyjny (przeznaczenie bla bla) to byłoby spoko. Jest spoko. Pierwsze odcinki sa naprawdę niezłe imho...

Dexter powiadacie, so I heard... skoro polecacie zassam ^__^


[identity profile] gokuma.livejournal.com 2007-05-18 06:38 pm (UTC)(link)
Kiedy ja właśnie o tych epizodach "po pracy" mówię... :") Bo zajęło sporo czasu, zanim scenarzystom przyszło do głowy, że superbohaterzy, oprócz superbohaterowania jeszcze prowadzą jakieś życie inne.
Po X-Menach przyszła kolej na różny antybohaterskie komiksy, ze "Strażnikami" Moore'a na czele, ale według mnie właśnie w X-komiksach dano temu zaczątek (ostatnio nawet już zaczynają przeginać w drugą stronę).

Poza wszystkim - przeczytaj "Gniazdo światów", V. To fajna książka jest (też o everymanie obdarzonym mocą której ani nie rozumie, ani nie chce), bardzo inteligentna. Ciekawa jestem twojej opinii...

[identity profile] viatoris.livejournal.com 2007-05-19 11:13 am (UTC)(link)
Kiedy ja właśnie mówię, że w tych epizodach "po pracy" znajduje sie tyle instytucyjnych wstawek co w pracy samej :) Nie byłoby to możliwe, gdyby nie organizacja ktora leży u podstaw takich xmeńskich grup. W Herosach jeszcze jej nie ma, z naciskiem na jeszcze.

Gdyby mutanci żyli oddzielnie, osadzeni tylko w świecie i funkcjonujący sobie w nim obyczajowo, byłoby rożnorodnie, ujednolicenie instytucyjne psuje smak, jak Un słusznie zauważył, rozważania o filozofii, predestynacji ect, że niby kto i czemu ma taki dar i co z nim robić ma, potężnie odstręczają. Zwłaszcza, że widoczne są w tych którkich momentach po pracy i tchną dydaktyką.

W X men od początku były te chwile "wolne" od bieliźnianych kostiumów, nie pojawiły się stopniowo, inaczej marvel nie inwestowałby w coś tak kuriozalnego jak polaryzacyjne kostiumy "ubrań codziennych" przemieniające sie w "ubrania wyjściowoe" czyli szlafroczki, majteczki, staniki ect-idealne do walk :).

Poza wszystkim obawiam się, iz nie tylko nie przeczytam w ciągu najblizszych mcy Gniazda Światów, co generalnie nie rpzeczytam żadnej beletrystyki. Nie mam czasu na nic co nie pomaga mi w pracy a beletrystyka wnosi mi ostatnio dużo mniej niż film. Mój wewnętrzy czytacz zasnął a wewnętrzy oglądacz prosperuje nad wyraz sprawnie.
Zboczenia, zboczenia...yare yare...
*drepcze w mcu, kładzie się, nasuwa okulary na nos i wraca do pracy*

[identity profile] gokuma.livejournal.com 2007-05-20 07:03 pm (UTC)(link)
Gdyby mutanci żyli oddzielnie, osadzeni tylko w świecie i funkcjonujący sobie w nim obyczajowo, byłoby rożnorodnie, ujednolicenie instytucyjne psuje smak, jak Un słusznie zauważył, rozważania o filozofii, predestynacji ect, że niby kto i czemu ma taki dar i co z nim robić ma, potężnie odstręczają. Zwłaszcza, że widoczne są w tych którkich momentach po pracy i tchną dydaktyką.


Wiesz, mi się wydaje, że rozmyślania nad mocą jeszcze takie złe nie są. Z dwojga złego bardziej nie pasuje mi podejście bezrefleksyjne, tj. "Mam moc? Fajnie, będę bronić świata"
Był taki komiks o Rogue, w którym pojawiła się realna możliwość "odmutancenia". Szkoda, że tego nie pociągnięto dalej i nie pokazano np., jak koledzy "po genomie" zachowywali się wobec takiej osoby, która wyparła się swojego "dziedzictwa"...

[identity profile] viatoris.livejournal.com 2007-05-20 08:15 pm (UTC)(link)
Ja nie mówię, zę ma być nierefleksyjnie, tylko czemu tak cholernie zawsze głęboko i opważnie. Czemu mutant zaraz rozważa swoja wage we wszechświecie, zamiast pomysleć"Fajnie, mam moc zamrażania. Bóg chciał mi przez to ulzyć w życiu i juz nie potrzebuję lodówki! CoolXD". Tak nikt nie pomysli, tylko zaraz , mam moc to pewnie jakas wielka, zarządzana przez 13 Zydów organizacja pomoze mi ratować swiat przed talibami. heh. Preferuję czasami prostotę, trywialność i everyday life probs, to niekoniecznie idzie w parze z bezrefleksyjnościa.

Tak, Wounded Wolf było o Deathstrike, me like this character, strong powerfull woman :) Ale LifeDeath bylo imho najlepszym wydaniem, Storm tam była od początku do konca smaczna, nawet Forge mi nie rpeszkadzał :) co sie zdarzał rzadko, bo mi Ororo rozmiękczał jak mógł :P

[identity profile] gokuma.livejournal.com 2007-05-21 08:15 am (UTC)(link)
Oj tak, zwłaszcza w słynnej scenie odejścia (za czasów Bishopa). To "Chciałam powiedzieć 'tak" wtedy mnie dobiło.

Moim ulubionym storylinem jest, nie wiedzieć czemu, "Onslaught". Może dlatego, że tyle fajnych nowych postaci (Maggot, Cecilia Reyes, Joseph) się tam pojawia...